Wiele mówi się o podejściu wychowawczym opartym na zrozumieniu i podążaniem za dzieckiem. Jednak często bywa tak, że nie potrafimy zaakceptować uczuć dziecka ponieważ sami mamy trudności z akceptacją własnych uczyć. Niekiedy wydaje się nam ważniejsze to, jak dziecko się zachowuje, a nie co przeżywa. “Walczymy” z dzieckiem, aby nie czuło tego co czuje, zamiast pomóc mu się z tym uporać. Zdarza się, że zaprzeczamy niewygodnym uczuciom dziecka, tak naprawdę po to, aby siebie od nich uwolnić. Bywamy zmęczeni, sfrustrowani, bezsilni. I choć wiele w nas chęci i miłości do dziecka, nie umiemy…nie wiemy… nie możemy… Często sami potrzebujemy wsparcia. Zasada bezpieczeństwa w transporcie lotniczym brzmi: “w razie zagrożenia załóż maskę tlenową najpierw sobie, potem dziecku.” Czemu? Musimy być wydolni, żeby mieć siłę ochronić dziecko. Myślę, że tą samą zasadę można przypisać rodzicielstwu. Miejmy siłę, aby nauczyć nasze dziecko nazywać, rozróżniać i wyrażać uczucia i emocje. Uwewnętrznione i niewyrażone mogą znaleźć ujście w objawach somatyczne albo eksplodują w postaci nieakceptowalnego zachowanie. Istnieje ogromna różnica pomiędzy przyzwoleniem na przeżywanie emocji, a przyzwoleniem na zachowanie pod ich wpływem, dlatego zadaniem opiekunów jest nauczenie dziecka jak wyrazić emocje nie robiąc nikomu krzywdy. Pamiętajmy! Dopóki przeżywamy nieprzyjemne emocje, nie będzie przyjemnych! Zmuszanie do przyjemnych emocji wywołuje nieprzyjemne, a pozwolenie na ujawnienie nieprzyjemnych, prowadzi do rozbudzania przyjemnych emocji.
Rodzicu! Pamiętaj, że nie musisz być idealny. Bądź wystarczająco dobry.
Jeśli potrzebujesz pomocy z zakresu umiejętności wychowawczych, zapraszam do mojego gabinetu. Porozmawiajmy.